W swoim najnowszym zwrocie ku szaleńcom Trump powiedział, że Obama jest mu „winien” wielki gest w sprawie immunitetu prezydenckiego
Ja i Donny, teraz jesteśmy chłopakami. Pewnego dnia, podczas jednej ze swoich niekończących się podróży przez grube jak stalaktyty kaniony tego, co mu zostało z umysłu, prezydent zatrzymał się na chwilę, by zastanowić się nad jedną ze swoich najnowszych obsesji – mianowicie nad tym, że Barack Obama dopuścił się zdrady stanu, badając rosyjskie oszustwa w wyborach w 2016 roku. (To nie żart. Myślę, że faktycznie spróbuje tego).
Podczas tego konkretnego „epizodu” zapytano go jednak, czy były prezydent skorzysta z daru immunitetu prezydenckiego, który starannie wykreowana konserwatywna większość w Sądzie Najwyższym przyznała obecnemu prezydentowi. Wydawało się, że to na krótko ożywiło jakiś przypadkowy neuron:
To prawdopodobnie bardzo mu pomaga. Prawdopodobnie bardzo mu pomaga. Orzeczenie o immunitecie. Ale wcale nie pomaga ludziom wokół niego. … Dopuścił się przestępstw, nie ma co do tego wątpliwości. Ale ma immunitet. I to prawdopodobnie bardzo mu pomaga. Jest mi bardzo winien. Obama jest mi bardzo winien.
Pomijając fakt, że prezydent praktycznie wyjaśnił, że Prezes Sądu Najwyższego John Roberts tańczy na sznurku. Chodzi o tę kwestię, którą rzucił w środku, mówiąc, że orzeczenie „wcale nie pomaga ludziom wokół niego”. Pamiętam, że poruszałem ten sam temat w tym „tutaj”, kiedy zapadł ten niefortunny wyrok: że, o ile mogłem wywnioskować z decyzji sądu, immunitet obejmował tylko samego prezydenta. Co oznaczało, że ludzie tacy jak Tom Homan, Stephen Miller i cała reszta okrutnych elfów mogliby zostać zdani na siebie, jeśli i kiedy w końcu nadejdzie Dzień Żebraka dla tego tłumu.
Zdaję sobie sprawę, że prezydent i jego sojusznicy mają mnóstwo sposobów na uniknięcie konsekwencji, tak jak zawsze to robią. Mógłby ich wszystkich ułaskawić prewencyjnie. Sąd mógłby znaleźć sposób, by jeszcze bardziej pogorszyć swój zły wyrok. Ale na razie, gdybym był podwładnym na dworze Szalonego Króla, mógłbym się zastanawiać, ile dokładnie miejsca jest w jednoosobowej łodzi ratunkowej.
esquire